
Władze Meksyku stoją przed niecodziennym, aczkolwiek bardzo poważnym problemem. Tamtejsza giełda, szybująca od pół roku nieustannie w górę, przyciąga do siebie coraz więcej graczy i nowych debiutów. Wszystko to działa na zasadzie naczyń połączonych. Skoro giełda pnie się w górę, to coraz więcej ludzi na niej gra. Skoro tak się dzieje, coraz więcej spółek na giełdę wchodzi. Razem wszystko to powoduje wzrost notowań akcji, ale nie w oparciu o rzeczywistą wartość i zarobki tych firm, tylko przez panującą euforię i wszechobecną chęć zysku. W tym celu, spodziewają się dalszego wzrostu notowań, odkupuje się akcje po jeszcze wyższej cenie, licząc na późniejszy zysk ze sprzedaży W ten sposób miliony meksykańczyków posiada w swoich portfelach akcje, których rzeczywista wartość jest ułamkiem tego co za nie wcześniej dali. Giełda najprawdopodobniej jeszcze w tym roku zanotuje potężną korektę, czyli ceny spadną aż do prawdziwego pułapu. W ten sposób niedawni milionerzy staną się bankrutami. Sytuacja jest o tyle poważna, że wielu mieszkańców tego kraju zastawia domu i cały majątek w bankach, aby uzyskać pożyczkę na giełdowe zakupy. Władze Meksyku są właściwie bezradne, mogąc tylko apelować o rozwagę, co jednak daje mizerne skutki. Tamtejszy rząd w trybie pilnym chce się spotkać jutro, aby opracować plan zmian w prawie, które zabroniłyby ponownej nadmiernej euforii na giełdzie. Jednakże zanim do tych zmian dojdzie, istnieje groźba, że giełda w Meksyku sama ureguluje wysokość notowań i w ten sposób problem się sam rozwiąże.